poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Dzień Piąty

Pobudka o siódmej już bez większych problemów, od razu na rozgrzewkę połączoną z tańcami. Zaraz po niej ruszyliśmy na śniadanie, gdzie dostaliśmy garść informacji jak będzie wyglądał dzień.

Po śniadaniu poszliśmy do pokoi ubrać wygodne buty w góry, zabrać nakrycia głowy (czapki lub pijarskie chustki), coś przeciwdeszczowego i ubrać się w nasze kolorowe pijarskie koszulki. Gotowi do wielkiej przygody spakowaliśmy prowiant do plecaków i zrobiliśmy sobie klasowe zdjęcia z kawałkiem ośrodka i ładnym widokiem w tle.

W czasie podróży autokarem do Przełęczy Wyżnej przewodnicy uraczyli nas ciekawymi informacjami o mijanych zaporach, Bieszczadzkim Parku Narodowym, a nawet o drogach, zwanych pętlami bieszczadzkimi.

Wysiadłszy na parkingu zebraliśmy się w klasy, uformowaliśmy grupy i ruszyliśmy na szlak. Pierwsze podejście było niełatwe dla niewprawionych w wędrówkach pieszych, ale po przezwyciężeniu pierwszego zmęczenia, wyjściu z lasu na połoninę i zobaczeniu pięknych widoków rozpościerających się przed oczami wszelkie zmęczenie pierzchło. Dodatkową radość dał widok parkingu z góry i okrzyki „to my tyle już przeszliśmy?!”

Pierwszy dłuższy postój spędziliśmy w Schronisku PTTK Chatka Puchatka. Można było skorzystać z toalety, zrobić sobie zdjęcie z pięknym widokiem w tle oraz kupić coś w sklepie (bądź co bądź drogim). Po 15 minutach, czasie idealnym na kanapkę, ruszyliśmy granią ku Przełęczy im. Mieczysława Orłowicza, gdzie był drugi porządny odpoczynek i gdzie zboczyliśmy z grani w dół, w drodze do Wetliny. Podczas całej wycieczki towarzyszyła nam dobra pogoda – słońce nie świeciło, a wiatr ochładzał rozpalone ciała.

W końcu, po ponad 12 kilometrach marszu, dotarliśmy do Wetliny, gdzie mogliśmy zrobić szybkie zakupy w ABC. Przyszedł czas na Mszę Świętą, więc ruszyliśmy autokarami do Górzanki, gdzie w drewnianej, XIX-wiecznej cerkwii o. Grzegorz odprawił Mszę Świętą. Dodatkowego splendoru tej Eucharystii dodawał fakt, że dziś, 25 sierpnia, jest Święto św. Józefa Kalasancjusza, założyciela Zakonu Ojców Pijarów.

Krótkie kazanie zwróciło szczególną uwagę na pierwsze czytanie, w którym usłyszeliśmy historię Hioba. Stało się tak, bo św. Józef Kalasancjusz zwany był Hiobem Nowego Testamentu, ponieważ na dwa lata przed jego śmiercią Zakon został skasowany, skazany na wymarcie w wyniku wewnętrznych walk zakonników dumnych i niezgodnych z duchem kalasantyńskim, wręcz jawnie przeciwnych pokornemu Założycielowi. Mimo kasaty Zakonu święty nigdy nie stracił nadziei i wiary, że to Dzieło zmartwychwstanie.

I w istocie, już 8 lat po jego śmierci błędy zostały naprawione i Zakon wrócił na łono Kościoła.

Dodatkową, sympatyczną niespodzianką był fakt, iż w tej małej cerkiewce znajdował się obraz tegoż świętego Józefa Kalasancjusza – któż by się spodziewał!

Po Mszy szybko pojechaliśmy do ośrodka, gdzie wsunęliśmy obiad na kolację. Następnie szybko przeszliśmy do sali kinowej, gdzie oglądnęliśmy film o świętym Założycielu, który przybliżył nam jego życiorys. Po modlitwie wieczornej wróciliśmy do pokoi, umyć się i szybko spać po pełnym wrażeń dniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz